Beverley Beverley
4811
BLOG

Z życia emigranta

Beverley Beverley Rozmaitości Obserwuj notkę 130

Jakiś czas temu zatrzymała mnie brytyjska drogówka. Pani policjantka pyta mnie jak długo jeżdżę z pękniętą przednią szybą. Skłamałem, że kilka dni. W odpowiedzi usłyszałem, że mam ją wymienić “as soon as possible”. Co też zrobiłem.

 

Ta pęknięta szyba w moim samochodzie to oczywiście przejaw “życzliwości” mieszkańców dzielnicy w której mieszkam (wschodnia Anglia, miasto średniej wielkości). Jest to tak zwany “socjal”, czyli osiedle dla imigrantów i angielskiej biedoty. Większość moich sąsiadów jest pozbawiona ambicji i aspiracji życiowych. Po prostu im się nie chce. Nie mam problemu ze znalezieniem miejsca parkingowego, bo jestem jednym z nielicznych, który posiada samochód. Jestem też jednym z nielicznych, który wstaje rano do “roboty”. Myślę, że to jest ta bariera, która dla tych ludzi jest trudna do przekroczenia. Nie sama praca, tylko wstawanie do niej. Dla ludzi bez wykształcenia (a takich mam sąsiadów) oznaczałoby to pobudkę około 4.30 (żeby zdążyć do fabryki na poranną zmianę).

 

Dojazdy do pracy (ponad 30 kilometrów) nic mnie nie kosztują, ponieważ zabieram ludzi, którzy trafili do Anglii z takich samych powodów jak ja: “25 lat nieustannego rozwoju III RP”. Podjeżdżam w umówione miejsce, zabieram daną osobę, jadę w kolejne umówione miejsce. Oczywiście po drodze mijam innych imigrantów, czekających na transport. Jest to typowy widok w “moim” mieście między 5 a 5.30 rano – imigranci z Europy wschodniej czekający na podwiezienie do pracy.

 

Brytyjska drogówka kiedyś się bardziej nas czepiała. Raz zostałem zatrzymany za zbyt wolną jazdę (wyjechałem za wcześnie, więc się nie śpieszyłem). Pan policjant miał pewnie nadzieję na złapanie nietrzeźwego – pijany, więc jedzie tak wolno. Ale ogólnie brytyjska policja prezentuje kulturę osobistą, która polega na tym, że najpierw dostaje się ostrzeżenie (nawet za przekroczenie dozwolonej prędkości nie dostałem mandatu), chociaż w innych miastach może być inaczej.

 

Jestem imigrantem z Europy wschodniej, czyli stoję na samym dole drabiny społecznej. Czy mnie to boli? Tak, boli. Europa wschodnia jest ogólnie źle w Anglii odbierana i chyba nie bez powodu. Wschód Europy to jednak “cebula”, co widać także po naszych rodakach. Polacy jak usiądą na kantynie podczas przerwy śniadaniowej to nie przejmują się tym, że inni chcieliby w spokoju zjeść śniadanie. “A k... Barcelona z Juventusem to p... w ostaniej minucie.”; “No wchodzę do livingu, a ta k... ze swoim kuzynem!”; “A gdzie kupiłeś te parówki? W Tesco?.” Polacy wcale nie zachowują się w Anglii jak goście korzystający z uprzejmości gospodarza. To już lepiej się prezentują Litwini, w tym sensie, że w ogóle nie przychodzą na kantynę (ci ludzie są nie do zdarcia – do ciężkiej pracy wystarczą im papierosy).

 

Niedawno była rocznica bitwy pod Somme. Anglik z którym pracuję uczcił pamięć poległych Brytyjczyków minutą ciszy. Oczywiście w tym czasie musiała podjechać moja koleżanka (Polka) z paletą. “A temu co jest?”. Wytłumaczyłem jej o co chodzi. “Aha”. Odstawiła paletę i sobie poszła. No i jak mają nas szanować?

 

Pytanie jest według mnie tylko jedno, ale jest to pytanie zasadnicze: czy lepiej być “popychadłem” w Wielkiej Brytanii czy w Polsce? Myślę, że miliony Polaków odpowiedziały już na to pytanie, chociaż oczywiście większość z nich zrobiła to nieświadomie.

 

Powrotu do Polski nie planuję, między innymi dlatego, żeby nie zabierać pracy jakiemuś Ukraińcowi, który przyjechał na moje miejsce.

 

Pozdrowienia z jukej.

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości