Beverley Beverley
212
BLOG

O.J.: Made in America

Beverley Beverley Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Myślę, że O. J. Simpsona nie trzeba w Polsce nikomu przedstawiać. Znany amerykański futbolista, aktor, celebryta. Człowiek wielu talentów, jak też wielkich ambicji. Jego kariera rozpoczęła się jeszcze w latach 60-tych, kiedy został wybrany w drafcie przez Buffalo Bills jako obiecujący running back (pozycja w futbolu amerykańskim). Jako jedyny w historii NFL przebiegł z piłką ponad 2.000 jardów w formacie 14-meczowego sezonu. Po zakończeniu kariery sportowej próbował z powodzeniem swoich sił jako aktor. W Polsce, zdaje się, jest najbardziej znany z roli detektywa Nordberga w serialu oraz filmie „Naga broń”. Dwukrtonie żonaty – najpierw z Marguerite L. Whitley, a poźniej z Nicole Brown. Ojciec pięciorga dzieci. Simpson obecnie odsiaduje w więzieniu w stanie Nevada wyrok 33-lat pozbawienia wolności za napad i porwanie. O przedterminowe zwolnienie może się ubiegać w październiku tego roku.


Telewizja ESPN w czerwcu ubiegłego roku wyemitowała serial dokumentalny O. J.: Made in America. W pięciu odcinkach trwających ponad 1.5 godziny każdy zapoznajemy się nie tylko ze szczegółami biografii O.J. Simpsona, ale także z kontekstem rasowym, który do dziś oddziaływuje mocno w Ameryce, a przynajmniej w Los Angeles, gdzie Simpson zamieszkał po zakończeniu kariery sportowej. Twórcy filmu przypominają o aktach przemocy tamtejszej policji skierowanej przeciwko czarnym, czego kulminacją było zarejestrowane przez przypadkowego kamerzystę pobicie Rodneya Kinga. Tak na marginesie – Rodney King utonął 5 lat temu we własnym basenie (stać go było – dostał odszkodowanie 3.8 mln $), a sekcja zwłok wykazała, że w chwili śmierci był pod wpływem alkoholu i narkotyków.


Simpson jest przedstawiany w tym serialu jako człowiek, który chce zerwać z czarną społecznością, z której się wywodził i stać się częścią mainstreamu. Oglądamy fragmenty jakichś programów telewizyjnych w których Simpson prezentowany jest jako uśmiechnięty, otwarty rozmówca, starający się udzielać wyczerpujących odpowiedzi nawet na banalne pytania. Nie wiem czy wtedy byli już specjaliści od „pijaru”, ale wygląda to tak jakby Simpson przeszedł jakiś trening medialny pozwalający mu wyglądać naturalnie przed kamerą. A być może było to coś co nazywamy charyzmą.


Te „zrywanie” z czarną społecznością w pewnym momencie nabrało charakteru dosłownego, kiedy Simpson zostawił swoją czarną żonę Margeurite L. Whitley dla osiemnastoletniej blond piękności Nicole Brown. Z relacji znajmoych wynika, że 30-letni Simpson stracił głowę dla nastoletniej kelnerki. Pobrali się w 1985 roku, a owocem związku było dwoje dzieci. Małżeństwo trwało 7 lat. Prawdopodobnie główną przyczyną jego rozpadu była przemoc domowa, której ofiarą regularnie padała Nicole Simpson - w filmie możemy zobaczyć zdjęcia pobitej kobiety. On oczywiście przepraszał i obiecywał poprawę, ona mu wybaczała. No ale wszystko do czasu – w pozwie rozwodowym pani Simpson jako powód rozpadu małżeństwa podała „różnice nie do pogodzenia”. Właściwie jest to banalna historia, bo w Hollywood do którego aspirował O. J. Simpson burzliwe małżeństwa i następujące po nich rozwody to norma. Ona zatrzymuje dzieci, dom i samochód – on płaci alimenty. Życie toczy się dalej.


13 czerwca 1994 r. około godziny 4.30 nad ranem na osiedle strzeżone w Brentwood przyjeżdżają policjanci z wydziału zabójstw policji Los Angeles. Miejsce zbrodni było już wtedy zabezpieczone przez funkcjonariuszy LAPD. Jeden z detektywów wspomina w filmie, że w oknie domu były zapalone świece, w oddali słychać było muzykę. Przed domem dwa ciała – kobieta i mężczyzna. Mnóstwo krwi. On – wielokrotnie pchnięty noźem, jej poderżnięto gardło. Należało powiadomić rodziny obu ofiar. Detektywi pojechali na Rockingham Avenue, gdzie mieszkał O. J. Simpson. Okazało się, że nie ma go w domu – kilka godzin wcześniej poleciał do Chicago.


Policja starała się ustalić przebieg zbrodni na podstawie dostępnych jej dowodów. Przede wszystkim ofiary: żona znanego futbolisty i kelner z pobliskiej restauracji. Jak ustalono przyjechał on po to, by zwrócić okulary pozostawione na stoliku przez matkę Nicole Brown. Na miejscu zbrodni znaleziono skórzaną rękawiczkę. Drugą odkryto na terenie posiadłości na Rockingham Avenue. Na drzwiach samochodu, którym jeździł O. J. Simpson odkryto ślady krwi. W sypialni O. J. Simpsona znaleziono przesiąknięte krwią skarpety. Początkowo podejrzewano, że on także padł ofiarą zbrodni.


Simpson nie przyznał się do podwójnego morderstwa. Ranę na palcu lewej ręki tłumaczył skaleczeniem w hotelu w Chicago. Twierdził, że w momencie popełnienia zbrodni był w swoim domu czekając na limuzynę, mającą zawieźć go na lotnisko. Detektywi, którzy przywieźli go na komisariat skutego kajdankami, spisali jego zeznania, zrobili zdjęcie skaleczonego palca i... wypuścili do domu. Później tłumaczyli to tym, że tak znana osoba nie ma możliwości ukrycia się (sic!).


Simpson trafił w końcu do aresztu, ale wymagało to policyjnego pościgu za jego białym bronco, który oglądało na żywo 95 mln ludzi (przydały się wynajęte przez stacje telewizyjne helikoptery). Zresztą pościg to za dużo powiedziane. W rzeczywistości policja eskortowała go do jego domu w Brentwood (prosił telefonicznie policyjnego negocjatora o możliwość dotarcia na miejsce). Zachowanie policji można wytłumaczyć tym, że istniała możliwość popełnienia przez niego samobójstwa. Zanim Simpson dotarł do swojego domu SWAT (brygada antyterrorystyczna) rozstawił wokół posiadłości snajperów, którzy mieli go „unieszkodliwić”, gdyby stwarzał zagrożenie dla innych. Kierowcą Simpsona był jego przyjaciel Al Cowlings, który wysiadł do policjantów i prosił ich, żeby nie robili Simpsonowi krzywdy. Po zapadnięciu zmroku O. J. Simpson oddał się w ręce policji.


Simpson był bohaterem czarnej społeczności przed podwójnym morderstwem i pozostał nim po dokonaniu zbrodni. Na trasie pościgu i przed jego domem gromadziły się tłumy (głównie nastolatków) skandujące: „Free O. J.”, „Fuck the police” („Uwolnić O. J.'a”, „J... policję”). Jedna młoda kobieta pytała retorycznie reportera skąd pewność, że policja nie próbuje go wrobić w te morderstwa. Dowody przedstawione opinii publicznej nie miały znaczenia. Liczyły się emocje. A te w Los Angeles były szczególnie silne, zwłaszcza że świeża była jeszcze sprawa Rodneya Kinga. Górę brała plemienna mentalność.


Jeden z prokuratorów powiedział, że była to jedna z tych spraw, kiedy przemoc domowa doprowadziła do morderstwa. Główna prokurator Marcia Clark stwierdziła, że nigdy nie kierowała do sądu oskrżenia z tyloma dowodami świadczącymi o winie oskarżonego. Prokuratura miała właściwie tylko jeden problem – zadbać o właściwy skład ławy przysięgłych. Ale to też powinno pójść gładko, ponieważ głównym obrońcą Simpsona został Robert Shapiro, adwokat specjalizujący się w... sprawach cywilnych. Sprawa była już właściwie wygrana przez prokuraturę w Los Angeles, zanim rozpoczął się proces.


Shapiro nie miał zamiaru udowadniać, że jego klient nie popełnił podwójnego morderstwa, bo na sali sądowej nie można dyskutować z faktami. Postanowił więc przekierować sprawę na kwestie rasowe, tak by „przekonać” złożoną w większości z czarnych kobiet ławę przysięgłych, że Simpson padł ofiarą spisku rasistowskiej policji i prokuratury, które chcą go wrobić w zamordowanie Nicole Brown i Rona Goldmana. Ale żeby to zrobić potrzebny był mu czarny adwokat, najlepiej taki, który znany był z angażowania się w sprawy dyskryminacji czarnych. Jego wybór padł na Johnny'ego Cochrana – także specjalistę od spraw cywilnych.W latach 60-tych Cochran zyskał sławę będąc pełnomocnikiem rodziny ofiary w sprawie zastrzelenia nieuzbrojonego czarnego przez białego policjanta. Przez czarnych był odbierany jako „obrońca uciśnionych”. Prokuratura musiała jakoś na to odpowiedzieć. Dlatego też akt oskarżenia odczytał młody, czarny prokurator Christopher Darden. Jak powiedział asystent Cochrana Carl Douglas dla wszystkich było oczywiste, że znalazł się na sali sądowej tylko dlatego, że był czarny.


Douglas powiedział jeszcze coś, co może być według mnie kluczem do tej sprawy, a brzmiało to mniej więcej tak: „Użycie idei spisku przeciwko Simpsonowi, biorąc pod uwagę historię czarnych w Los Angeles, musiało działać na podświadomość czarnej ławy przysięgłych.” Dlatego też trzeba było znaleźć kogoś, kogo można by przedstawić jako rasistę. Najlepiej któregoś z policjantów prowadzących śledztwo.


Christopher Darden nie chciał dopuścić do przesłuchania detektywa Marka Fuhrmana przed ławą przysięgłych. Powodem było to, że Fuhrman używał w przeszłości (są na to dowody) słowa „niggers” (czarnuchy). Było więc oczywiste, że obrona będzie eksploatować ten wątek, aby wyrobić w przysięgłych przekonanie, że rasista z LAPD podłożył rękawiczkę w posiadłości Simpsona (Fuhrman dokonując przeszukania nie miał nakazu), po to by oskarżyć go o zbrodnię. Gdy Darden skończył uzasadniać swój sprzeciw przeciwko przesłuchiwaniu Fuhrmana głos zabrał Johnny Cochran. Powiedział, że uważa wypowiedź Dardena za oburzającą, ponieważ czarni w Ameryce codziennie doświadczają niesprawiedliwości i nie można tego ukrywać na sali sądowej. A więc nie ukrywano.


Prokuratura chciała, żeby przysięgli zobaczyli miejsce zbrodni. Obrońcy Simpsona natychmiast złożyli wniosek, że skoro tak, to powinni także zobaczyć dom Simpsona. Po co? Nie wiadomo. To znaczy wiadomo...


Przysięgłym pokazano miejsce odnalezienia przesiąknietej krwią rękawiczki. No ale skoro sędziowie przysięgli są już na miejscu, dlaczego nie nieliby wejść do środka? Carl Douglas powiedział, że gdyby ława przysięgłych składała się z latynosów to na ścianie wisiałoby zdjęcie oskarżonego w sombrero, a przed wejściem stałby zespół mariachi. Ale ponieważ przysięgli w większości byli czarni, więc ściągnięto zdjęcia Simpsona z białymi (czyli większość zdjęć – między innymi z Donaldem Trumpem) i powieszono zdjęcia Simpsona w otoczeniu czarnych. Z biura Johnny'ego Cochrana przyniesiono obraz przedstawiający czarną dziewczynkę obrzucaną pomidorami wchodzącą do szkoły w asyście ochroniarzy. Umieszczono go nad schodami, żeby przysięgli nie mogli go przeoczyć.


Pastor Cecil Murray na zakończenie trzeciej części powiedział (opisywał mentalność czarnej społeczności), że pozycja społeczna O. J. Simpsona, jego sława, majątek nie miały znaczenia. Nieważne czy mieszkasz w rezydencji w Beverly Hills czy w piwnicy w slumsach. Jesteśmy czarni, więc coś nas łączy – powinniśmy trzymać się razem.


PS Obejrzałem dotychczas trzy części (z pięciu), ale chyba przedstawianie całej sprawy O. J. Simpsona nie jest konieczne, bo jest ona ogólnie znana.  

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo